eJuż drugi raz moi rodzice przyjechali mnie odwiedzić. Tym razem skupiliśmy się na brytyjskiej częsci wysp - Irlandii Północnej, a przede wszytskim Szkocji.
Ryanair dał sie im się mocno we znaki podczas lotu z Poznania do Dublina. Ponad 1,5 h opóźnienia, brak miejsca w kabinie na bagaż podręczny i koniecznośc przeniesienia go do luku, sprawiły, że spotkaliśmy się na lotnisku o 1 30 zamiast przed północą. Nie wpłynęło to jednak na ich nastroje i już następnego dnia z samego rana ruszyliśmy podbijać Irlandię Północną.
Zaczęlismy od miejscowości Sligo w zachodniej części wyspy. Moja pacjentka zwykła mówić, że to najwspanialsze miejsce na świecie - na nas nie zrobiło jednak piorunującego wrażenia, ale nie żałujemy, że je zobaczyliśmy.
Kolejnym punktem programu były Klify Slieve League z "przełęczą jednego człowieka".
Mama jako statyw
"Krzysiu" - nasz GPS kierując do hostelu wywiódł nas w pole dając nam możliwośc podziwania wąskich, krętych, wiejskich ścieżek.
Po zostawieniu bagażów w hostelu, razem z tatą pojechalismy zwiedzać okolicę. I to wlaśnie tutaj tata pierwszy raz zdecydował się na prowadzenie po lewej stronie drogi.
Pierwszy nocleg był jedynym, w którem nie mieliśmy zapewnionego śniadania. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jak łatwo można sie przejeść brytyjskim "full breakfast" - jedliśmy je przez kolejnych siedem poranków bez możliwości wyboru.
Drogą na zachód dotarliśmy do Derry - zwanego przez Brytyjczyków Londonderry. Misto jest ważnym miejscem zarówno dla protestantów jak i katolików z tego regionu. W 1972 r. żołnierze brytyjscy zabili 13 uczestników pokojowego protestacyjnego przeciwko prawu umożliwiającemu internowanie każdego Irlandczyka podejrzanego o terroryzm oraz przeciwko zakazowi organizowania demonstracji i zgromadzeń publicznych. Piosenka U2 "Sunday bloody Sunday" to właśnie o tym.
Kolejny przystanek zamek Dunluce - to ten, w którym w XVI w. spadła do morza kuchnia grzebiąc wielu służących.
I oczywiście Giant's Causeway - grobla olbrzyma, którą pokazywałam juz kilka miesiecy temu.
Bardzo przyjemny nocleg z widokiem na morze.
A nastepnego dnia rope bridge - liniowy most zbudowany przez poławiaczy łososi pomiędzy klifem a małą wysepką.
Widać jak bardzo trzęsa mi się nogi?
Moja mama początkowo nie chciała przektoczyć 20 m nad przepaścią, ale dzięki dzielnemu przewodnikowi udalo jej się pokonać lęk :)
Dalej kierując się do miejscowości Larne, skąd odpływał nasz prom do Szkocji, zahaczyliśmy o pole golfowe i opactwo z franciszkanów z 1500 r Bonamargy Friary. Tata próbuje swoich sił przy pierwszym dołku.
Niezwykłą malawniczą i bardzo wąską trasą dojechalismy do Przylądka Torr.
W poczekalni "przedpromowej" umilaliśmy sobie czas grając w tysiąca.
Na nasze szczęście morze było spokojne i 2h popłynęły niepostrzeżenie.
Ziemia szkocka.
Pierwszy szkocki nocleg spędziliśmy pod Edynburgiem w Charletown. Tradycyjny "apel poległych" czyli przegląd zdjeć z całego dnia.
Dunfermline - malownicze miasteczko, od którego zaczęlismy nastepnego dnia.
Zamek w Stirling i Wallace Monument
Leśna ścieżka do Zamku w Campbell.
W przewodniku napisali, że uliczki Culross przypominają plan filmowy. Postanowiliśmy sprawdzić jaki rodzaj filmu można tu krecić.
I tak kolejnego dnia dotarliśmy do stolicy Szkocji - Edynburga, gdzie spotkaliśmy się na kawie z moją kuzynką Kasią i jej synkiem Antkiem.
Nie opisany w żadnym przewodniku klasztor przypadkowo napotkany po drodze.
Kilchurn Castle
Mama przez cały wyjazd dzielnie szykowała nam kanapki podczas jazdy.
Wiadukt i pocig z Harrego Pottera.
Ben Nevis - najwyższy szczyt Wysp Brytyjkich
Szkocka krowa.
Najczęściej fotografowany zamek w Szkocji - Eilean Donan Castle - można go znaleźć na okładkach większości atlasów i przewodników.
Wyspa Skye i skała Old Man of Storr. Razem z tatą wdrapaliśmy się pod sam słup.
Szkocki łosoś jest jedną z potraw, które trzeba tutaj spróbować.
Wspomniane wczesniej brytyjskie śniadanie - tutaj bez pieczonego pomidora, pieczarków i puddingów.
Miasteczko Dornoch - gdzie wykupiliśmy zapasy lokalnej whisky.
Zamek Dunrobin
Carn Liath
Klify Duncansby Head na samej północy Szkocji - niedaleko miejscowości John O'Groats.
Zamek Królowej Matki w Mey.
Wieczorny spacer po Inverness.
I znowu nasz prom European Causeway.
Przez 8 dni zrobiliśmy 3200 km, spaliśmy w czterech B&B, zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy, a nawet więcej, zostaliśmy wygrzani w słońcu, przewiani przez morski wiatr, zatopieni w mgle (tylko przez 2 h) i prawie w ogóle nie zmokliśmy.