niedziela, 28 grudnia 2014

Święta 2014 zwiastun


Przedświąteczny wyjazd do Polski




Wszystko wyszło po prostu idealnie. Zarówno mi jak i Sylwii został jeszcze tydzień urlopu pod koniec roku, a nasza koleżanka z pracy zgodziła się oddać nam zarezerwowany wcześniej termin wakacji, żebym mogła przyjechać do Polski akurat wtedy, kiedy przypadała data przyjścia na świat mojego bratanka Kajtka. I tak oto 12 grudnia 2014 roku wsiadłyśmy w bardziej niż zazwyczaj (czy to mozliwe?) zatłoczony samolot Ryanaira. Przyjazd Sylwii był niespodzianką dla całej jej rodziny. Wszystko się udało :). Kajtek urodził się trzy dni po moim przyjeździe. Zdrowy, pachnący i różowy jak czerwcowa truskawka, Sylwia zaskoczyła i ucieszyła wszystkich swym przybyciem i obydwie spędziłyśmy fantastyczny czas podczas troszkę przyspieszonych Wigilii ze swoimi najbliższymi. Nie mogło być lepiej :).
















W sobotę pojechaliśmy na off road, gdzie pędząc z troszeczkę za dużą prędkością po dziurach Puszczy Zielonki, mogłam rozwijać swoje umiejęctności jako kierowca. Poniżej m.in. Natalia, która niecałe dwa dni przed porodem nie miała problemu, żeby wspinać się na maskę Syberiusza.










Niestety kaszel, który później okazał się zapaleniem oskrzeli zmusił nas, żeby jechać na pomoc doraźną z Emilką. Jak widać nawet zastrzyk do mięśniowy nie zepsuł jej humoru.













W niedzielę udało mi się trafić na imprezę niespodziankę. Kalina, moja koleżanka ze studiów obchodziła 30 urodziny.



















Kiedy w poniedziałek rano pokonywałam lekko chwiejnym krokiem dystans z łóżka do czajnika, zadzwonił Adam i powiedział: "Zaczęło się. Nikomu nie mów". Co na to może odpowiedzieć przyszła mądra ciotka dwójki dzieci? "Ale co się zaczęło?". "Przyjdź i weź Emilkę". Biegając po domu jak oszalała, próbowałam sobie przypomnieć jakie czynności musi wykonać człowiek w pidżamie przed wyjściem z domu. Mieszkanie moich rodziców od brata dzieli jakieś 800 m i cztery piętna bez windy. Uznałam, że jedyne co potrzebuje to klucze i telefon. Z Atacamą w ustach pokonałam ostatnie schody, gdzie czekała już ubrana Emilka z Adamem. "Weź ją do lekarza, jest zapisana". Dostałam kluczyki od Forda Galaxy i bratanicę na ręce. W aucie nie było fotelika. Dobrze, że wzięłam telefon. "Wracaj po kluczyli od Syberiusza". Zrzucił mi je przez okno w skarpetce. Rozradowana Emilka działała kojąco na moje nerwy. Co tam, że bez prawa jazdy i bez dowodu rejestracyjnego i że z dzieckiem w dużym aucie 4x4 po mieście, ale gdzie do cholery jasnej włącza się tą pie.... elektrykę? "Ciociu, czemu nie jedziemy?" "Ciocia szuka guziczka". Dobrze, że wzięłam telefon. U pani doktor Emilka bardzo szczęśliwa bo znowu dostała naklejki. Mama zadzwoniła podczas gdy wkładałam Emilkę do fotelika."Co tam słychać?" "Nic ciekawego" "Co zjadłaś na śniadanie?" Nie znoszę tajemnic. Byle tylko mój głos nie zdradził, że właśnie na świat przychodzi jej wnuczek. Lekcja aktorstwa zaliczona, nie połapała się, że coś jest nie tak. Kiedy wróciłyśmy na Albańską, zadzwonił Adam, że już po wszystkim i możemy jechać do nich do domu. Tym razem już wiedziałam o czym mówił:) Mimo podniosłych emocji jedyne o czym marzyłam to szklanka wody. I tak pojawił się Kajtek :)))) Witamy!







Dodam jeszcze, że urodził się w domu. Tak jak to było zaplanowane.



















Ciocia Sylwia wkupiła się w łaski zjeżdżalnią z klocków Duplo.




We wtorek przyszedł czas na zaplanowaną już wcześniej imprezę. Niestety zdjęcia zaczęłam robić jak część osób już wyszła, ale samo spotkanie było rewelacyjne. Fantastycznie było się spotkać, porozmawiać i pośmiać. Nieważne ile czasu się nie widzieliśmy, zawsze jest tak samo dobrze.




Załapałam się na tradycyjne, a przez mój pobyt w Irlandii zaniechane przez ostatnie dwa lata, pieczenie pierników z ciocią Danką.













Jak już wspomniałam Emilka miała zapalenie oskrzeli. Ja sama nie przyleciałam w najlepszej kondycji. Do tego Marta chora, a Danka z zapaleniem krtani. Rozłożyło mnie totalnie, ale dzięki intensywnej kuracji mojej mamy (czosnek, miód, imbir, cytryna w jednym mega skondensowanym kubku) szybko doszłam do siebie.




Trzy dni po urodzinach braciszka swoje 2 latka świętowała Emilka. Od Danki dostała domek cały zrobiony z jadalnych słodkości. Nie przetrwał nawet godziny :).







Podczas imprezy Kajtek przeżywał swoje pierwsze spotkanie z podróżą. Wszystko zawsze zaczyna się od mapy i google, ale do tego drugiego jeszcze musi dorosnąć.




Również jego tata musiał na nowo podszkolić się w sytuacjach awaryjnych "Natalia! On się zesrał po uszy!" Co biedne dziecko może za to, że ma uszy tak blisko innych części ciała?




Prezent od kuzynek
















Odwiedziny u Stasia, Izy i Piotra







Pierwsze ubieranie choinki przez Emilkę i dziadka
















"Wigilię" zaplanowaliśmy na 20 grudnia. Wszystko było jak powinno być. Makowce, karp, kapusta, kompot ze śliwek, a co najważniejsze cała rodzinka :)

































Jesteśmy tym co jemy. Po Wigilii Emilka stała się karpiem.




Czas jak zwykle minął za szybko. Wiele się działo i ciężko wyjeżdżać tuż przed Świętami. Ostatnie spojrzenie na ulicę i następnego dnia do wyjątkowo zimnego w tym roku Dublina. Do zobaczenia! Oby w następnym roku!