niedziela, 29 kwietnia 2012

Kolejny dzień

Dni mijają niesamowicie szybko, tak jakby na wyspach godzina trwała tylko 15 minut. Wczoraj byłyśmy z Karolina i Bogną nad morzem - niesamowite widoki. Również roślinność jest zupełnie inna. Wszystko jest duże, zielone i kwitnące. Miałyśmy szczęście bo dzisiaj pogoda ponownie wróciła do swojego przeciętnego stanu - wieje, pada i wszystko znowu jest w odcieniach szarości. 

Dziś typowa niedziela - trochę nauki angielskiego, ale ogólnie spokój i lenistwo. A na obiad - jak to na święto przystało będzie schabowe :). Nasze marzenia o straceniu tutaj kilku kilo zaczynają się powoli rozpływać w tej mokrej pogodzie.  Ciekawe czy poznacie nas jak przyjedziemy w kształcie kuleczek.

Z tego co piszecie to w porównaniu z Wami nie mamy na co narzekać. Tutaj z nieba leje się deszcz, a u Was żar. Czyżby Poznań został nową europejską stolicą gorąca?


Zaskakująca jest też ilość Polaków - w Lidlu na kasie, w Starbucksie, na ulicy - wszędzie. Również znajomi przychodzący do domu - prawie tak jakby się nigdzie nie wyjechało.

sobota, 28 kwietnia 2012

Kolejny dzień upłynął błyskawicznie. Po zawiezienia Ediego do pracy pojechałyśmy z Karoliną i Bogną załatwić nr PPS - coś jak nasz NIP. Zdumiewające jest jak proste mogą być procedury, przejrzyste formularze i mili ludzie w okienkach. Następnie pojechałyśmy na spotkanie z Paulem - naszym pośrednikiem pracy. Karolina wysadziła nas przy Starbucksie i po 10 minutach już rozmawialiśmy o dalszych krokach potrzebnych do rozpoczęcia pracy. Paul okazał się bardzo fajnym człowiekiem, mówiącym ładnym angielskim. Ustaliliśmy harmonogram na kolejne tygodnie. W poniedziałek mamy jechać do ABA - irlandzkich izb pielęgniarskich i załatwić wszystkie brakujące sprawy. Rozmowy kwalifikacyjne mamy zacząć w kolejnym tygodniu, żeby mieć dodatkowy czas na osłuchanie się z językiem i przygotowanie.

Po rozmowie poszłyśmy do domu i... wyszło słońce! I tutaj ciekawostka - nad Irlandia tez potrafi być niebieskie niebo. Korzystając z okazji porwałyśmy Bognę na godzinny spacer. Jako, ze mieszkamy w części górzystej Dublina - widok na całe miasto jest niesamowity.



Po kilku tygodniach w ciągłym biegu, załatwianiu papierów, pakowaniu się i przeprowadzkach wreszcie mamy wolny weekend. Zamierzamy to porządnie wykorzystać :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

Od czegoś trzeba zacząć

Będąc młodą pielęgniarką, zaledwie z czteroletnim stażem, postanowiłam  opuścić rodzinny kraj i wyruszyć na zieloną wyspę.
Łatwo nie było...

 ... ale się udało.
No i jesteśmy. Niby było to już wiadome ponad pół roku temu, a jednak nadal do nas nie dociera, że podjęłyśmy taką decyzję, a już tym bardziej, że ją zrealizowałyśmy.
Dublin przywitał nas, jak przystało ulewnym deszczem i wiatrem kołyszącym samolotem jak szmacianą zabawką. Niedogodności pogodowe wynagrodziło nam fajne przyjęcie przez gospodarzy oraz dobre wrażenia z domu, pokoju, lokatorów i gości.


Miałyśmy dziś rano mieć rozmowę z firmą  pośrednicząca, ale ostatecznie została ona przełożona na jutro.
Za to odwiedziłyśmy najbliższe centrum handlowe, kupiłyśmy sobie irlandzkie numery telefonów, byłyśmy w najbliższym sklepie po piwo i wdrapałyśmy się na najbliższa górkę, żeby popodziwiać zachmurzony widok na Dublin.

Numery roześlemy w najbliższym czasie.

Zobaczymy co będzie jutro, a póki co czas na imprezkę :)