Pierwszy dzień pracy jako pielęgniarka do godziny 15 wcale nie był taki straszny. Wszystko szło zgodnie z planem, miałam czas na przerwy, pacjenci wydawali się być całkiem szczęśliwi, a telefony grzecznie milczały (mimo, że pohamowałam ogarniające mnie pragnienie odłączenia aparatu od sieci). Niestety tuż po długiej przerwie i tak już mało stabilny spokój mojego ducha przepadł bezpowrotnie. Zaczęło się od godzinnej zmiany opatrunku, potem wykrycie półpaśca na oddziale i związana z tym wizyta lekarska, następnie liczne telefony od rodzin, które odwiedzając swoich bliskich nie wiedzieli, że to ja jestem pielęgniarką, w związku z czym teraz telefonicznie pytali się o stan rezydentów. Do tego zwaliły się zaległości papierologiczne i przez moment byłam całkiem bliska wpadnięciu w panikę. Ostatecznie udało się jakoś wszystko opanować i dokładnie o 20 30 (czyli zgodnie z planem) opuściłam dyżurkę pielęgniarską. Nie wiem jeszcze jakie negatywne skutki tego pierwszego dnia wyszły na jaw później, ale najprawdopodobniej jutro i przez następne trzy dni pracy będę miała szanse się o tym przekonać. Mimo, że cała sytuacja brzmi dość dramatycznie, ani trochę nie żałuję zmiany pozycji i nadal wierzę, że za jakiś czas rozpocznę prace w szpitalu.
no to dajesz radę i tak ma być!
OdpowiedzUsuńCziken ;)
Nie miałam watpliwości,że będzie dobrze :)) Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńc.D.
Ale was podziwiam!!! Odważne jesteście!!! Izka dasz radę!!! trzymamy kciuki za was mocno!!!:) Buziaki i pozdrowienia od Ani i Przemka Strózynskich:)
OdpowiedzUsuńIza, no kto jak kto, ale Ty dasz radę na pewno!!! Buziaki Kala
OdpowiedzUsuń