Po mniejszych, urokliwych miasteczkach Bruksela wydała nam się tłoczna i dość męcząca przez nadmiar rzeczy, które trzeba było zobaczyć. Z Gendawy pojechaliliśmy tam pociągiem, a gdy dotarlismy na miejsce kupiliśmy bilety na autobus wycieczkowy. W pierwszej kolejności pojechaliśmy do oddalonego centrum Atomium.
Park w Gandawie
Do stacji kolejowych niemal wszyscy dojeżdżają rowerem
Katedra św. Michała
Ciekawa forma sztuki
Atomium
Narodowa Bazylika Najświętszego Serca - okazała, choć bardzo współczesna budowla, swym ogromem przypominająca trochę Licheń.
Zazwyczaj, żeby cieszyć się widokiem należy pokonać nieskończoną ilość schodów. Tutaj na szczyt wzniosła nas winda.
Oprócz czekolady i piwa Belgia słynie również z najlepszych frytek na świecie. Czy to prawda? Kwestia smaku.
Następnego dnia, urządzając sobie po drodze festiwal smaków, pojechaliśmy do Luxemburga.
Miasteczko Chimay słynące z klasztornej produkcji trunków i oleji.
Opactwo Maredsous
Czy może być fantastyczniejszy posiłek niż wyrabiane przez mnichów kiełbasy, sery i chleby popijane przepysznym piwem? Nie sądzę.
Przyklejona do skał niesamowita miejscowość Dinant.
Po dniu pełnym wrażeń dojechaliśmy do miasta Luxemburg, gdzie spędziliśmy dwie kolejne noce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz