wtorek, 4 września 2012

Wreszcie!!!

Po pół roku oczekiwania otrzymałam numer registracyjny, który umożliwia mi wykonywanie zawodu pielęgniarki na terenie Republiki Irlandii. Tego samego dnia zdobyłam się na odwagę, żeby porozmawiać z szefową na temat mojej dalszej kariery. Zasypała mnie materiałami do przeczytania i oznajmiła, że za kilka tygodni mnie przepyta i wtedy zobaczymy. Potraktowałam to jako granie na zwłokę, gdyż pielęgniarki, które przyjechały tutaj już z pinem od razu przechodziły na miesięczna orientację (opłacaną wg stawek pielęgniarskich - znacznie wyższych od naszych obecnych), podczas której uczyły się i przygotowywały do przyszłej funkcji.

Nie jest mi specjalnie przykro. Mam nadzieję, że po zmianie mieszkania i po naszych urlopach zmienimy również pracę, gdyż tu robi się coraz gorzej. Co do urlopów: Sylwia chce przyjechać do Polski na swoje absolutorium, którego daty jeszcze nie zna. Ja natomiast przylatuję 3 października. Po dwóch dniach mam ślub mojego brata, a następnie do 13 jestem chętna na wszelkie spotkania i piwka. Jeśli znaleźlibyście miejsce w grafikach na jakąś imprezkę w większym gronie byłoby fantastycznie.
Wracam do dzwonienia po agencjach nieruchomości - tej tematyce na pewno już niedługo poświęcę posta z cyklu po irlandzku, bo naprawdę jest o czym pisać.

1 komentarz:

  1. ja jestem zawsze chętna, tak jak myślę 5 pozostałych ciężarówek :) buziaki Iziu.
    Ania J

    OdpowiedzUsuń