Berno, stolica Szwajcarii i drugie co do wielkości miasto tego kraju. Malowniczo położone nad rzeką Aare. Jego symbolem, podobnie jak Madrytu jest niedźwiedź.
Na czubek tej wieży udało nam się wskrobać.
Było wysoko i jakoś tak niestabilnie, ale dla tej panoramy opłacało się.
Z Berna pojechaliśmy do Emmental. Miejsca gdzie powstaje jeden z najlepszych szwajcarskich serów.
Nakupowaliśmy bagietki, winogrona, pomidory, sery i białe wino, wyjechaliśmy za miasto i zaczęliśmy naszą przygodę ze szwajcarską kuchnią.
Zamek Thun
ZT
ZT
Oberhofen
I wreszcie Alpy. Z zimowego kurortu Grindenwald roztacza się widok Eiger, Monch i Jungfrau.
... i to wrażenie, że ktoś Cię obserwuje.
ZT
Pod koniec dnia dojechaliśmy do Lucerny. Przeszliśmy pięknym, drewnianym mostem poprowadzonym przez jezioro i zrobiliśmy spacer wzdłuż brzegu.
Kraj, w którym ani jedna sekunda nie przemknie niezauważona. Sklepów z zegarkami jest mnóstwo. Ceny szokują, ale za to, żeby wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku pewnie warto zapłacić. Nam wystarczyło patrzenie.
I tak skończył się kolejny dzień. Nazajutrz czekało nas pakowanie, nadszedł czas by opuścić mieszkanie Krzysia i ruszyć dookoła Alp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz