czwartek, 22 września 2016

Zaległości...

Mało kto lubi zaległości. Rzeczy i czynności na które nie mamy czasu nawarstwiają się z każdym dniem i ciążą nam coraz mocniej i mocniej. Sama świadomość istnienia zaległości jest bardziej bolesna niż faktyczne ich odrabianie. Moje zaległości w obróbce i opisywaniu zdjęć są gigantyczne. Nie mam jednak zamiaru specjalnie się tym przejmować, bo świadczy to jedynie o tym jak wiele się działo tego lata i że na pewno będziemy mieć co wspominać przez nadchodzące coraz bardziej deszczowe dni (jakby kiedyś nie były deszczowe:)). W skrócie: byłyśmy na fantastycznym cztero dniowym wieczorze panieńskim Asi i Anny Isabelli w Madrycie, zaczęłyśmy jeździć na rowerze: zrobiłyśmy dwie kilkudniowe wycieczki wzdłuż Atlantyku, Ania i Marek wzięli nas na wspaniałą wystawę zabytkowych aut, my zaś zabrałyśmy Bodzię i Nadię na parę małych wypadów (w końcu były wakacje), a w międzyczasie kibicowałyśmy Polsce i Irlandii podczas Euro 2016 i olimpiady. Oto mały dowód:




Podsumowując: działo się sporo. A tu na dokładkę właśnie wróciliśmy z wyjazdu dookoła Alp z moimi rodzicami. Tego wyjazdu nie da się opisać w jednym zdaniu. Jako, że te wspomnienia są cały czas bardzo żywe, zacznę nadrabianie zaległości własnie od tego co zaczęło się dwa tygodnie temu. Do reszty jeszcze wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz