poniedziałek, 23 lipca 2012

Po irlandzku - część VII - tradycyjne irlandzkie śniadanie

Następnego dnia wstałyśmy rano rześkie i wyspane. Tak jak wcześniej umówiłyśmy się z właścicielami, punktualnie o 8 zeszłyśmy na śniadanie. Czekały już tam rożne rodzaje płatków, soki i jogurty - to samo co zazwyczaj w hostelach ze śniadaniem. Zdziwiłam się kiedy pani podała nam dodatkowo menu, z którego mogłyśmy wybrać sobie zestaw na ciepło. Zdecydowałyśmy się na traditional irish breakfast.

To nie jest akurat konkretnie nasze śniadanie, ale wyglądało podobnie. 

Bardzo mi smakowało, choć trochę ciężkostrawne jak na pierwszy posiłek. Sylwia próbowała tego specjału po raz drugi i utwierdziła się w przekonaniu, że nie jest to jej ulubione danie. A o to lista rzeczy, które znalazłyśmy na talerzu:
- sadzone jajko
- pieczarki
- smażony pomidor
- smażona kiełbaska
- fasolka w sosie pomidorowym
- chrupiący bekon
- tak zwany puddingi mięsne, czyli plaster smażonej kaszanki i mielonego kurczaka (na zdjęciu na pierwszym planie)
- i coś, co wyglądało jak gofr, a w rzeczywistości było opieczonym ciastkiem ziemniaczanym (coś jak niedopieczona frytka w dziwnym kształcie)

Takie śniadanie wystarczy na długi czas i tłumaczy nadwagę u części Irlandczyków.

3 komentarze:

  1. Ble......to przecież strasznie niezdrowe-dobrze,że my nie jadamy takich śniadań :0)
    Pokażcie się dziewczęta na jakimś zdjęciu, bo już dawno Was nie widzieliśmy. Pozdrawiamy Garstka,Oko i fasola

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylwia ciągle ucieka przed aparatem - cóż mogę zrobić? Lepiej napiszcie nam maila co słychać u fasolki i jej twórców! Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana podejrzewam, że Golcowi to śniadanie by się spodobało:) Buziole LOLO

    OdpowiedzUsuń