Następnego dnia wstałyśmy rano rześkie i wyspane. Tak jak wcześniej umówiłyśmy się z właścicielami, punktualnie o 8 zeszłyśmy na śniadanie. Czekały już tam rożne rodzaje płatków, soki i jogurty - to samo co zazwyczaj w hostelach ze śniadaniem. Zdziwiłam się kiedy pani podała nam dodatkowo menu, z którego mogłyśmy wybrać sobie zestaw na ciepło. Zdecydowałyśmy się na traditional irish breakfast.
To nie jest akurat konkretnie nasze śniadanie, ale wyglądało podobnie. |
Bardzo mi smakowało, choć trochę ciężkostrawne jak na pierwszy posiłek. Sylwia próbowała tego specjału po raz drugi i utwierdziła się w przekonaniu, że nie jest to jej ulubione danie. A o to lista rzeczy, które znalazłyśmy na talerzu:
- sadzone jajko
- pieczarki
- smażony pomidor
- smażona kiełbaska
- fasolka w sosie pomidorowym
- chrupiący bekon
- tak zwany puddingi mięsne, czyli plaster smażonej kaszanki i mielonego kurczaka (na zdjęciu na pierwszym planie)
- i coś, co wyglądało jak gofr, a w rzeczywistości było opieczonym ciastkiem ziemniaczanym (coś jak niedopieczona frytka w dziwnym kształcie)
Takie śniadanie wystarczy na długi czas i tłumaczy nadwagę u części Irlandczyków.
Ble......to przecież strasznie niezdrowe-dobrze,że my nie jadamy takich śniadań :0)
OdpowiedzUsuńPokażcie się dziewczęta na jakimś zdjęciu, bo już dawno Was nie widzieliśmy. Pozdrawiamy Garstka,Oko i fasola
Sylwia ciągle ucieka przed aparatem - cóż mogę zrobić? Lepiej napiszcie nam maila co słychać u fasolki i jej twórców! Buźka!
OdpowiedzUsuńKochana podejrzewam, że Golcowi to śniadanie by się spodobało:) Buziole LOLO
OdpowiedzUsuń