W czwartek po raz drugi byłyśmy w Wicklow - górach, u podnóży których leży Dublin. Tym razem nastawiłyśmy się na chodzenie.
|
Wycinki lasów są tutaj prowadzone na ogromna skalę, a młodych szkółek leśnych jakoś nie widać |
|
|
Okaleczona sarenka (utykała na jedno kopytko) nawet nie próbowała przed nami uciekać | | | | |
|
Wzięłyśmy Browarka i podjechałyśmy do Rathcoole - miejsca naszej pracy,
zgarnęłyśmy dwie dziewczyny - Gosię i Olę (ta druga po pół roku
spędzonym w tym domu opieki stwierdziła, że jednak spróbuje szczęścia
gdzie indziej i ruszyła do Niemiec).
|
Dawna osada górników wydobywających kwarcyt ze stoków góry |
|
Kozice zręcznie maskowały się między kamieniami |
Stamtąd trochę okrężną drogą udało nam się dotrzeć do Glendalough - miejscowości wypadowej. Góry przywitały nasz deszczem.
|
Cmentarz w Glendalough (jego zdjęcia znajdziecie też w dawniejszym poście) |
Zrobiłyśmy ok 23 km pieszo i mimo brzydkiej pogody udało nam się
zobaczyć kilka ładnych widoczków. Sylwię niestety złapało przeziębienie,
które w piątek za pomocą końskiej dawki paracetamolu, rutinoscorbinu,
czosnku, cytryny miodu udało się wyleczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz